Torvik Torvik
790
BLOG

Kim jest leming?

Torvik Torvik Społeczeństwo Obserwuj notkę 9

Tomek Laskus napisał wczoraj notkę o tym, że lemingi ciągną nas w przepaść. Dosyć dobrze, ale dość pobieżnie wyjaśnił dlaczego tak jest: przedstawił to jako efekt tylko i wyłącznie działania przemysłu pogardy. Otóż przyczyny są troszkę głębsze.

Kim jest leming? Z tym określeniem pierwszy raz spotkałem się tutaj, na Salonie24. Po wyborach 2007 media salonowe z euforią, po wygraniu przez bandę Tuska podając skłąd elektoratu pisały, że na PO głosowali "młodzi, wykształceni, z wielkich miast". JNa PO głosowali fajniejsi, mądrzejsi, młodsi. Jednym słowem: lepsi. Niedługo potem z tego opisu zniknęły przecinki - pisano o młodych wykształconych z wielkich miast. A potem ktoś zamiast tych kilku słów użył jednego terminu "leming". I tak zostało do czasu, gdy Robert Mazurek napisał o tym artykuł w Uważam Rze. Wtedy właściwie termin wyszedł z internetu do reala.

Kim jest leming? Definicja najstarsza, właśnie z 2007 brzmiałaby mniej więcej tak: "osoba bezrefleksyjna, która wierzy we wszystko co powiedzą w TVNie, charakteryzująca się irracjonalną, wyuczoną nienawiścią do PiS-u". Mam w rodzinie takich ludzi. Otóż jakiś czas temu umarła jedna ciocia. Okazało się, że miałą zachomikowaną na koncie całkiem przyjemną sumę pieniędzy. I jak to zwykle bywa przy rodzinnych spotkaniach w pewnym momencie dyskusja zeszła na politykę i agresywne wypowiedzi jej córki, że ona PiSowi nic nie zawdzięcza. Spokojnie odparłem, że w wyniku działalności Zyty Gilowskiej zniesiono podatek spadkowy i dzięki temu nie musiała uszczuplać tej kwoty na rzecz skarbu państwa. Odpowiedź "ALE ILE JA SIĘ MUSIAŁAM NABIEGAĆ, ŻEBY TO ZAŁATWIĆ" i dalej w tym samym nienawistnym tonie.  Nawet oszczędzenie kilkanastu tysięcy złotych nie było w stanie jej przekonać.

Dzisiaj trochę się zmieniło - za typowego leminga uchodzi mieszkaniec miasteczka Wilanów, zwanego pogardliwie Lemingradem. Młody, pochodzący z jakiegoś małego miasteczka. Pracuje w korporacji buduje swoje poczucie własnej wartości na dobrej syuacji ekonomicznej. Wstydzi się swojego pochodzenia, buduje swoją samoocenę na opozycji do "wiochy" i "moherów".

Jak to słusznie zauważył Mazurek zjawisko wcale nie jest nowe, tylko uzyskało swoją nazwę. Pojawiło się w ltach 90. , jako efekt uboczny przyjętej przez Salon i lansowanej przez Gazetę Wyborczą, mającą w tamtych czasach faktyczny monopol medialny w sferze idei, ideę modernizacji Polski. Idea ta była prosta: żeby było lepiej musimy się upodobnić do Zachodu. Ale nie polegało to na stworzeniu sprawnego aparatu administracyjnego, stworzeniu korpusu służby cywilnej czy przekonaniu obywateli, że państwo jest naszym wspólnym zbiorowym obowiązkiem. NIe, postęp miał polegać na tym, że przyjmiemy cały sztafaż ideologicznych zabawek - począwszy od jak największego wykluczenia chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej, poprzez promocje feminizmu (słynne obecnie słowo "gender" wtedy jeszcze nie istniało), po powszechność mordowania nienarodzonych dzieci. Jak na Zachodzie pojawiła się jakaś nowinka to od razu zostawała ona promowana. W latach 90. salon opanowały triumfalne nastroje, wydawało się, że proces niszczenia duszy polskiej w lewackich mrzonkach jest nieunikniony. Ot, kwestia jednego-dwóch pokoleń.

Żeby tego dokonać trzeba było przekonać ludzi, że te poglądy są słuszne. W sytuacji monopolu medalnego jednym ze sposobów było promowanie jedynie słusznych ludzi jako autorytety. Nikt, kto nie był zawiązany z salonem nie miał okazji być przedstawiony jako osoba godna szacunku. A osobom o niewłaściwych poglądach zaczęto dorabiać gębę.

Oczywiście zastosowano też najprostszą metodę: znaleziono wroga. Jak dla Hitlera i Niemców byli to Żydzi, dla komunistów kapitaliści i kułacy tak dla drużyny Michnika stał się nim "ciemnogród". Pod tym pojemnym hasłem ulokowano wszystko: religię, tradycję, przywiązanie do wartości. Przekonano też ludzi w Poslce, że skoro ktoś odniósł sukces to jest to efektem jego osobistych predyspozycji. W tym akurat nie ma nic złego, ale dokonano też równolegle jednej z najpaskudniejszych, ale też najskuteczniejszych manipulacji. Komuś się nie udało? To znaczy, że jest frustratem, godnym pogardy. A skoro Ty odniosłeś sukces to przecież jesteś fajnymn człowiekiem, który podziela fajny, "zachodni" system wartości. I gardzi tymi samymi "moherami" co my. Dal kogoś kto nie przyjechał z interioru do stolicy taka propozycja była atrakcyjna.

Potem czas płynął, pozycję dominującą wśród mediów lewicowych przejął od GW TVN. Zamiast napuszonych esejów Adama Michnika pojawili się ludzie sprzedający pogardę za kasę, wśród których prym wiedzie niejaki Wojewódzki. Ale mechanizm budowania wspólnoty na pogardzie dla "gorzej zarabiających, niewykształconych, z mniejszych osórdków" pozostał. Tyle, że nikt tego nie nazywa "ciemnogrodem". Raczej "pisowcami" czy "faszystami". Przy czym oczywiście z prawdziwym nardowoym socjalizmem w wydaniu włoskim ma niewiele wspólnego.

Przemysł pogardy nadal trzyma się dobrze. Ale nie jest nie do przezwyciężenia. Mimo, że przez prawie cały okres III RP próbowano zamilczeć prawdę o żołnierzach wyklętych, bo medialny establishment nie chciał słyszeć o swoich paskudnych, komunistycznych korzeniach, nie udało się. Łączka cały czas jest rozkopywana, "Łupaszko", "Inka" czy rotmistrz Pilecki - nawet jeśli nie są powszechnie znani to jednak nie są kompletnie nieznani jak 20 lat temu. Nie jest tak, że z telewizją nie da się wygrać. Lemingów, zapewne nie wszystkich, da się pozyskać. Kwestia wymyślenia sposobu i zrealizowania planu. Na razie go nie mam.

Torvik
O mnie Torvik

Czasem coś napiszę, chociaż wolę czytać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo