Torvik Torvik
2239
BLOG

Brak zapowiadanej polityki historycznej

Torvik Torvik Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Kilkanaście dni temu premier Ukrainy zaprosił polskie władze do wspólnego potępienia akcji "Wisła". Czyli po prostu chciał pokazać Ukraińców jako ofiary polskich prześladowań i jeszcze wciągnąć do tego polskie władze. Na szczęście nikt z polskich władz tego zaproszenia nie przyjął. Na nieszczęście - nikt nie zaprotestował. Nikt nie powiedział "PRL to była okupacyjna władza radziecka, więc wolna Polska za jej działania odpowiedzialności. Z pretensjami proszę się zgłosić do Rosji". No i jeszcze zaprosić Ukraińców na obchody upamiętnienia rzezi wołyńskiej.

Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało stworzenie sensownej polityki historycznej. Po półtora roku ich rządów widać, że nic takiego nie powstało. Oczywiście są niektóre drobne pozytywne zmiany (chociażby policja przestała szykanować przyjeżdżających na Marsz Niepodległości), ale polityki historycznej tak naprawdę nie ma. Są niezbyt wyraźne nieskoordynowane działania.

Podstawowym problemem jest brak zdefiniowania problemu. Czyli: co chcemy osiągnąć polską polityką historyczną, oraz w jaki sposób chcemy to osiągnąć. Po określeniu tych dwóch kwestii przechodzimy do możliwych środków i sposobu na to jak je osiągnąć przy pomocy posiadanych zasobów. Niby proste, ale nic nie wskazuje na to, że ktoś w ministerstwie wicepremiera Glińskiego na to wpadł.

Sensowna polityka historyczna (najlepiej nie nazywana "polityką historyczną"!) powinna mieć dwa cele: wewnętrzny i zewnętrzny. Wewnętrzny jest dość prosty: budowanie w Polakach poczucia dumy z naszych osiągnięć. To akurat jest dość proste do osiągnięcia, dzieje się niejako automatycznie. Pokolenie urodzonych w III RP Polaków w małym stopniu jest dotknięte, typowym dla pokolenia moich rodziców, kompleksem Zachodu. Dla nas Berlin, Paryż czy Londyn to nie są jakieś egzotyczne, cudowne miejsca, niedostępny cukierek w sklepie z łakociami. Młodzi Polacy chcą być dumni ze swojej przeszłości i polityka władz przede wszystkim powinna polegać na nie przeszkadzaniu. I oczywiście dbaniu o odpowiednim poziom nauczania historii, żeby troglodyci, którzy nie wiedzą nic o Katyniu nie kończyli szkoły.

Zupełnie inaczej ma się sprawa z zewnętrzną polityką historyczną. Jej celem powinno być budowanie tak zwanej "miękkiej siły" - czyli ukazywania Polski jako kraju atrakcyjnego cywilizacyjnie. A od XVIII wieku opinię o Polsce kształtują przede wszystkim ośrodki nam wrogie (jak chociażby Prusy, określające Polaków jako "Czirokezów Europy, dzikusów", w celu uzasadnienia I rozbioru). Do tego Polska została idealnym winnym  za Holocaust. Niemcom, dzięki prowadzonej od lat 50. XX wieku polityce historycznej, udało się przekonać świat, że zbrodni tej dokonali "naziści", którzy prawdopodobnie pochodzili z Marsa, a na pewno nie byli Niemcami. A do tego dokonali tego w "polskich obozach koncentracyjnych". Stąd praktycznie jednoznaczny wniosek, że naziści byli Polakami. Do tego dochodzi ten "straszny polski antysemityzm".

My nie musimy się uciekać do takich fałszywek - wystarczy mówić PRAWDĘ. Poza ty powinna do tego być stworzona strategia, tego co chcemy przekazać, jak chcemy przekazać. No i wykorzystywać sytuacje. Kilka miesięcy temu wybuchła aferka widelcowa, gdy minister Kownacki wspomniał, że Polacy uczyli Francuzów jeść widelcami. Sprawa dość wątpliwa, ale można było przy okazji poinformować świat, że w czasie, gdy Francja miała Noc św. Bartłomieja, my mieliśmy artykuły henrykowskie.

Poza tym kiedy jakaś amerykańska gazeta zostanie pozwana za "polskie obozy koncentracyjne"? Jeden wyrok by wystarczył, żeby za Atlantykiem przestali tak pisać.

Na razie słychać deklaracje, ale spójnej polityki historycznej brak. Powoduje to, że mocno negatywnie oceniam wicepremiera Glińskiego.

Torvik
O mnie Torvik

Czasem coś napiszę, chociaż wolę czytać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka